Najlepsza odpowiedź Drogi Boże, dziekuje Ci za twą miłosć nieskończoną i dobroć twego serca, za to że jesteś mi przyjacielem, opoką i twierdzą. Za to że chodź Cię nie wiedze to wiem że jesteś, za to że chodź nie moge Cie dotchnąć to czuje ciepło Twych dłoni, które codziennie pchną mnie ku dobremu. Odpowiedzi Dziekuje Ci Boże za Twoją miłość jaką obdarzasz mnie i caly świat . Dziekuje Ci za to , że tak bardzo mnie kochasz... i ,że każdego dnia jesteś ze mną Dziękuję Ci Boże za miłość którą nas obdarzasz. Bez Ciebie świat byłby smutny i szary. jestes dla nas przykładem .. xd Rabbi! Kiedy patrzę na Krzyż to widzę cierpliwość Rabbi! Kiedy milczę to wiem , że jesteś Rabbi! kiedy przypominam sobie słowa " Odwagi, nie bójcie się" jestem spokojna dziękuję za to że niebo nie jest puste Bardzo wam Dziękuje za pomoc Boże, dziekuje Ci za twą miłosć nieskończoną i dobroć twego serca, za to że jesteś mi przyjacielem, opoką i twierdzą. Za to że chodź Cię nie wiedze to wiem że jesteś, za to że chodź nie moge Cie dotchnąć to czuje ciepło Twych dłoni, które codziennie pchną mnie ku dobremu Uważasz, że ktoś się myli? lub
UłÓż modlitwę w której podziękujesz Panu Bogu za działalności św.Wojciecha na ziemiach polskich. Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. wikusia3324 wikusia3324
Nie potrzeba wielu słów, nie trzeba przejmujących mów. Ta modlitwa przenika do serca ludzkiego, stając się modlitwą nieustanną. Tak jakbyś się ciągle modlił. Podczas modlitwy Jezusowej powtarzana jest jedna formuła: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. To klasyczne wezwanie w tej modlitwie. Nawiązuje ono do słów z Nowego Testamentu: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną oraz Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”. Możemy w nim wyróżnić dwie zasadnicze części. Pierwsza jest zwróceniem się do Jezusa, z wypowiedzeniem Jego Imienia oraz wyznaniem Jego Bóstwa. Zawiera uwielbienie, adorację oraz wyznanie wiary. Druga stanowi prośbę o miłosierdzie, gdyż wyraża skruchę i prośbę do Boga o zmiłowanie się nad człowiekiem, który staje przed Nim jako grzesznik. Formuła ta ukształtowała się na przestrzeni wieków. Wcześniej były stosowane różne wezwania. Oto niektóre, najbardziej znane: Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną (krótsza wersja klasycznego wezwania) Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną (krótsza wersja klasycznego wezwania), Panie, zmiłuj się nad nami (formuła używana w Eucharystii) Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pośpiesz ku ratunkowi memu (zaproponowana przez św. Jana Kasjana) Panie Jezu (lub) Panie Jezu Chryste (zaproponowana przez Diadocha z Fotyki) Marana tha (proponowana przez Światową Wspólnotę Medytacji Chrześcijańskiej) Każdy wybiera formułę, która najbardziej mu odpowiada. Dla początkujących polecana jest klasyczna wersja wezwania. Zgodnie z nauką Ojców nie powinno się jej zmieniać. Jest to dość istotne, ponieważ modlitwa Jezusowa ma nas doprowadzić do świętego skupienia, stałej pamięci o Bogu. Powtarzanie sprawia, że pamiętamy o Tym, którego wzywamy w modlitwie. Formuła, która jest powtarzana wiele razy z miłością i oddaniem, przenika do serca ludzkiego, stając się modlitwą nieustanną. To prowadzi do oczyszczenia umysłu i serca, do wyciszenia. Pan Jezus powiedział, aby na modlitwie nie być gadatliwym jak poganie. Bóg wie, co mamy w sercu. Nie potrzeba wielu słów. Nie trzeba przejmujących mów – wystarczy proste wołanie, w którym można zawrzeć każdą prośbę. Formuła modlitwy Jezusowej niekoniecznie jednak musi zawierać imię Jezus. Może to być każde wezwanie skierowane do Chrystusa. Prawie zawsze łączy się z pokorną prośbą o pomoc czy miłosierdzie lub przynajmniej wyraża uwielbienie czy ufność. Warto jednak, żeby formuła zawierała Imię. Jest to wyraz bliskości z Tym, do którego człowiek się zwraca. Następny rozdział będzie poświęcony wyjaśnieniu znaczenia wypowiadania tego imienia w Modlitwie Jezusowej. Barsanufiusz i Jan wskazują, że nie tylko sama formuła „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” może być powtarzana, ale także różne fragmenty z Pisma Świętego, w tym psalmy. Należy czynić trochę jednego i trochę drugiego. Zatem nie chodzi o konkretne wezwanie, ale o coś innego. Słowa są drugorzędne w modlitwie. Ważniejsze jest samo trwanie przy Bogu, bycie w Jego obecności. Apoftegmaty Ojców Pustyni wskazują, że niektórym wystarczał jeden werset na całe życie. „Opowiada o tym historia żyjącego w IV w. abby Pambo, który ledwie usłyszał werset psalmu 39: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem – powiedział: »Będę miał dosyć kłopotu z tym jednym, aby doprowadzić rzeczywiście do jego wyuczenia się«. Po dziewiętnastu latach jego powtarzania stwierdził, że ledwie zaczął stosować go w życiu”. Z kolei Grzegorz z Synaju (1255–1346) uczył, że nie należy zbyt często zmieniać wezwania, lekceważąc poprzednie, ale zamiany dokonywać rzadko, by zachować ciągłość. Modlitwa Jezusowa nie jest skomplikowana. Ma prostą formę, dlatego też jest możliwa do praktykowania przez każdego i nie jest zarezerwowana tylko dla mnichów. Można ją praktykować w różnym miejscu i o różnym czasie, pośród wykonywania rozmaitych czynności. Nie potrzebuje szczególnego przygotowania lub specjalistycznej wiedzy ani przedmiotów do jej praktykowania. Modlitwa Jezusowa nie jest skomplikowana. Ma prostą formę, dlatego też jest możliwa do praktykowania przez każdego i nie jest zarezerwowana tylko dla mnichów. Sprawia ona, że człowiek będzie dostrzegał, iż Bóg jest miłością. Jeżeli On pragnie naszej obecności, bycia z nami, to jest to przejawem Jego troski o nas. Jemu zależy na nas, ja napisał św. Piotr. Zdaniem Jana Berezy OSB ten rodzaj modlitwy jest środkiem do realizacji przykazania miłości Boga i bliźniego, gdyż pozwala zobaczyć, że jest Ktoś, kto mnie miłuje i pragnie ze mną przebywać. Dodaje, że jej celem jest skupienie umysłu na Bogu w każdym miejscu i czasie, które to skupienie może prowadzić człowieka do pogłębienia osobowej relacji z Chrystusem. On jest w nas i obok nas bez względu na to, czy Go doświadczamy, czy nie. Przychodzi do nas, aby obdarzyć nas swoją obecnością. Podczas praktykowania modlitwy Jezusowej należy pamiętać o trzech elementach: niczego nie rozważać, o niczym nie myśleć, niczego sobie nie wyobrażać. Wystarczy samo brzmienie formuły modlitewnej. Ważne jest, aby wymawiać je powoli, w skupieniu, będąc świadomym przebywania w Bożej obecności. O tym, aby niczego sobie nie wyobrażać ani nie zwracać uwagi na pojawiające się obrazy, mówił Grzegorz z Synaju: „Jeżeli w swym umyśle dostrzegasz nieczyste myśli lub obrazy, które pochodzą od złych duchów, nie przerażaj się. Jeśli ukażą ci się dobre pojęcia, nie zważaj także na nie”. Podobnie sugeruje John Main OSB, radząc, aby recytować słowo od początku do końca medytacji, pozwalając odejść myślom, pomysłom, wyobrażeniom. Nie należy myśleć i nie wypowiadać innych słów prócz tego jednego, powtarzając je w głębi ducha, przysłuchując mu się uważnie. Nie należy także wyobrażać sobie zapisu modlitwy ani dokonywać żadnych wizualizacji. Wyobraźnia musi pozostać w stanie spoczynku, należy tylko wsłuchiwać się w słowa modlitwy. Na początku dobrze jest zacząć od odmawiania modlitwy na głos, przez wypowiadanie formuły. Później można przejść do modlitwy myślnej. Kolejnym etapem jest zamieszkanie tej formuły we wnętrzu człowieka. Dlatego możemy mówić o tej modlitwie jako o modlitwie serca. Modlitwę Jezusową można także nazywać medytacją chrześcijańską. Drugi człon jej nazwy dopowiada to, że jest ona wezwaniem skierowanym do Chrystusa. Natomiast pierwszy może sprawiać pewne kłopoty. Jednak tylko pozornie. Słowo medytacja pochodzi od łacińskiego meditatio, a to z kolei od greckiego wyrażenia melete. Szymon Hiżycki OSB wyjaśnia, że w łacinie klasycznej praktyka meditatio wiązała się z rozmyślaniem, ale także z przygotowaniem się do podjęcia jakiegoś zadania oraz z ćwiczeniem, przede wszystkim pamięci. Studenci retoryki mieli obowiązek opanować pamięciowo różne figury retoryczne w stopniu, który potem pozwalał na biegłe posługiwanie się nimi w praktyce. Używając analogii z nauką języka obcego, powiemy, że oznaczałoby to stopniowe opanowywanie struktur gramatycznych wraz ze słownictwem, co krok po kroku przekłada się na coraz swobodniejsze czytanie, mówienie i pisanie w danym języku. Dlatego medytacja wymaga czasu i cierpliwości oraz jest jedynie pierwszym krokiem, który podejmujemy celem wykonania jakiegoś zadania. Zatem nie jest sama w sobie celem. To jedynie środek, którym się posługujemy. Natomiast melete może oznaczać też po grecku ‘praktyka, częste powtarzanie’. Zatem „medytować” to w tym rozumieniu często powtarzać, wręcz nieustannie, a ponieważ w Modlitwie Jezusowej powtarzamy często jedno wezwanie, dlatego można powiedzieć, że medytujemy. O modlitwie nieustannej będzie jeszcze mowa dalej. Tu natomiast warto podjąć inną kwestię. Jeżeli w Modlitwie Jezusowej powtarzamy cały czas jedno i niezmienne wezwanie, to czy nie jest to trochę bezmyślne lub bezsensowne? Czy nie jest to praktyka jałowa i nużąca? Jeżeli popatrzymy na nią od strony zewnętrznej, powierzchownie, to można dojść do takiego wniosku. Jednak zupełnie inaczej ona wygląda, kiedy uzna się ją za wyraz nigdy nieznużonej miłości, która ciągle powraca do ukochanej osoby. Powtarzanie jednej formuły pozwala ponadto zobaczyć, co się dzieje w ludzkim umyśle. W nim nie ma stanu bez-myślności. Zawsze jest jakaś myśl, ponieważ dopóki człowiek żyje, zawsze w jego umyśle są obecne myśl. Dotyczą one różnych rzeczy. Mogą być bardziej lub mniej intensywne, mieć na człowieka większy albo mniejszy wpływ, być bardziej lub mniej kontrolowane. Należy pamiętać, że istotą modlitwy Jezusowej nie jest samo powtarzanie formuły. Tu chodzi o coś innego. Z pomocą słowa Bożego myśl ludzka jest porządkowana, zaś powtarzanie wezwania do Jezusa ma na celu skierowanie nas na Boga, na Jego Osobę. Powtarzając formułę, zwracamy się ku Temu, do kogo kierujemy werset. Człowiek więc skupia się na obecności Boga, a wezwanie pomaga w nią wejść. Dalej jest już tylko przebywanie, bycie. I nic więcej nie jest potrzebne. Aby zobaczyć, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie formuły, pomocny jest oddech. On jest pierwotniejszy niż formuła. On prowadzi. Natomiast jeśli zaczyna się od formuły, to wtedy ona może prowadzić i modelować oddech, czyli go skracać lub wydłużać. To zaś będzie na dłuższą metę nie do wytrzymania. Skupienie na oddechu jest łatwiejsze, dlatego to słowa wezwania dopasowuje się do jego rytmu. To pozwala wejść w siebie, przebywać w środku, aby słuchać formuły, słuchać jej do końca. To pokazuje, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie wezwania, ale o przebywanie i słuchanie go, o pozwolenie, by ono w pełni wybrzmiało. Mamy słuchać, jak brzmią słowa formuły w naszym wnętrzu. To prowadzi do wejścia w doświadczenie obecności, a w konsekwencji myśli kierują się ku Chrystusowi, a wypowiadanie Jego Imienia pozwala być w tym doświadczeniu. Aby zobaczyć, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie formuły, pomocny jest oddech. On jest pierwotniejszy niż formuła. W tym rodzaju modlitwy nie chodzi też o to, aby uspokajać nieuporządkowane i chaotyczne ludzkie myśli inną myślą, czyli aby słowa formuły zastąpiły te myśli, które aktualnie przychodzą do głowy. Nie, w tej praktyce istotna jest obecność Boga. Chodzi w niej o to, aby skupić myśl na tym, że Bóg jest obecny. Aby lepiej zrozumieć istotę formuły i cel jej powtarzania, należy sięgnąć do nauki św. Jana Kasjana. W rozmowie z abba Mojżeszem Kasjan wskazuje, że głównym „wysiłkiem i stałym pragnieniem serca powinno więc być, aby umysł niewzruszenie trwał w Bogu i w tym, co do Niego należy. Wszystko inne, choćby nie wiem jak było wielkie, powinniśmy zawsze uważać za rzecz drugorzędną, poślednią, a nawet szkodliwą”. Zatem Kasjan uwrażliwia na trwanie w obecności Boga, które ma być istotą modlitwy i stałym pragnieniem człowieka. Dalej uczy, że „nie jest możliwe, by myśli nie niepokoiły umysłu; przyjąć je jednak lub odrzucić może każdy, kto o to się stara. Jakkolwiek więc powstawanie myśli nie zależy w zupełności od nas, to jednak w naszej mocy jest wzgardzić nimi lub je przyjąć. Jakieś myśli muszą zawsze poruszać umysł, nie należy jednak przypisywać wszystkiego pokusie lub owym duchom, które nam je usiłują podsunąć. Człowiek nie miałby wtedy wolnej woli, a troska o poprawę życia nie byłaby w naszej mocy”. Nauka Kasjana jest zrównoważona. Dostrzega, że nie ma takiego stanu umysłu, w którym nie istnieje żadna myśl: „Jakieś myśli muszą zawsze poruszać umysł”. Jeżeli więc pojawia się problem dotyczący myśli, to nie zależy on całkowicie od człowieka. Do niego jednak należy decyzja, co zrobi z tymi, które się pojawiają. Kasjan jednak ufa w możliwości człowieka. Uważa, że dzięki zdolnościom, darze wolności, który posiada każdy człowiek, a bez którego nie byłby w pełni osobą ludzką, może on nie poddawać się wszystkim myślom, które niepokoją umysł. Jest w stanie zapanować nad nimi, potrzebny jest jednak wewnętrzny wysiłek. Praca z myślami należy więc do człowieka, to on dokonuje wyboru, czy pójdzie za tym, co pojawia się w jego głowie. Modlitwa Jezusowa pozwala lepiej dostrzec, co znajduje się w ludzkim umyśle, pozwala zobaczyć głębiej i więcej. Medytacja sprawi również, że człowiek będzie częściej kierował swoją myśl ku Bogu, co może mieć pozytywny wpływ na jego dojrzałość. Kasjan dalej stwierdza: "Twierdzę zatem, że w znacznej mierze to od nas zależy, czy poprawiamy jakość naszych myśli; czy w sercach powstają myśli święte i wzniosłe lub ziemskie i cielesne. Dlatego pilnie czytamy i nieustannie rozważamy Pismo Święte, aby naszej pamięci dostarczyć duchowych treści i podejmujemy inne ćwiczenia. Gdybyśmy tych ćwiczeń zaniedbali, duch z pewnością przylgnąłby do brudu przywar i ulegle podporządkował się wpływom ciała." Powyższe słowa są niezwykle cenną nauką nie tylko w medytacji chrześcijańskiej, ale w każdej innej modlitwie. Pojawiające się w umyśle myśli mogą skutecznie powodować rozproszenia na modlitwie. Kasjan mówi jasno, że to od człowieka głównie zależy jakość myśli. Dlatego tak ważna w życiu mnichów jest lektura duchowa, zwłaszcza Pisma Świętego. Człowiek kształtuje swój umysł i swoją pamięć przez różne praktyki, a te władze z kolei mają duży wpływ na naszą modlitwę. Kasjan zaproponował do modlitwy wezwanie „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pośpiesz ku ratunkowi memu”. Wskazywał, że „nie bez znaczenia z całego skarbca Pisma Świętego wybrano właśnie to jedno, albowiem mieszczą się w nim wszystkie uczucia, jakie rodzą się w człowieku, i bardzo dobrze można je zastosować w każdym stanie duszy i w każdej pokusie”. Słowa te wyrażają głębię tej modlitwy. Jest to wielka tajemnica, w jaki sposób jedno zdanie może zawierać w sobie wszystko, a jednocześnie to pokazuje, jak piękna jest to modlitwa. Jeżeli wierzymy, że Bóg widzi w ukryciu, widzi, z czym przychodzimy na modlitwie, to rzeczywiście nie trzeba wielu słów. Dlatego Kasjan mówi o ubóstwie jednego wersetu. Ma ono zaprowadzić człowieka do stanu błogosławionych: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Mnisi, składając ślub ubóstwa, wyrzekają się prywatnej własności. Jednak do ubóstwa zaproszony jest każdy człowiek, a modlitwa Jezusowa może być nowym sposobem patrzenia na tę kwestię. Main uczy, że modlitwa jest zarówno uznaniem, jak i doświadczeniem ludzkiego ubóstwa, ponieważ ukazuje całkowitą zależność od Boga, który jest źródłem istnienia człowieka, ale zależność ta pokazuje także doświadczenie odkupienia i ubogacenia miłością Stwórcy w Jezusie. Zatem podążając drogą ubóstwa, człowiek będzie uczył się zwracać się do Boga i uznawać Jego wszechmoc i niezgłębioną miłość. Kasjan zaleca, aby tę formułę powtarzać nieustannie: w nieszczęściu, aby zostać wybawionym, oraz w szczęściu, aby je zachować. Należy ją rozważać nieprzerwanie w swoim sercu, w czasie pracy, w podróży czy przy jakimkolwiek innym zajęciu. Nie ma więc momentu, w którym byłaby ona nieodpowiednia, niepotrzebna czy niewystarczająca. Można ją praktykować zawsze. Nie ma dla niej pory uprzywilejowanej i nie wymaga oczekiwania na sposobny czas. Brunon Koniecko OSB – urodził się w 1983 r. w Białymstoku. Jest absolwentem administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Od 2012 profes opactwa tynieckiego. W latach 2011-2016 pracował w Wydawnictwie Benedyktynów Tyniec. Od 2015 r. jest sekretarzem kapituły klasztoru tynieckiego. Prowadzi rekolekcje „Oddychać Imieniem. Modlitwa Jezusowa” w Tyńcu. Autor książek: „Medytować to…”, „Nie żartujcie sobie z Bóstwa!” Fragment książki „Modlitwa Jezusowa”
Napisz krótką modlitwę w formie SMS-a, w której podziękujesz Bogu za kolegę lub koleżankę,spotkanych w czasie wakacji. Zobacz odpowiedź Reklama
Napisz krótką historyke po angielsku wykorzystaj słowa: juggle,unique,zest, because, hint, join, tingle,visionary, yank, zany. Nie musi to być dzielo sztuki po prostu historyjka! Answer
ułóż modlitwę w której wyrazisz wdzięczność Panu Jezusowi za zaproszenie nas do domu Boga Ojca.PILNIE NA DZISIAJ,KLASA 4 SZKOŁA PODSTAWOWA Zobacz odpowiedzi Reklama
Transkrypcja audio Dzisiejsze pytanie dotyczy modlitwy i brzmi: Co oznacza nakaz „nieustannie się módlcie”? Radykalne życie Sprawdźmy nieco kontekst w jakim znajduje się nasz tekst, ponieważ kontekst mówi wiele istotnych rzeczy na temat tego krótkiego wyrażenia. Oto 1 Tesaloniczan 5:15: „Uważajcie, aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze [zauważ to słowo zawsze] dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich”. Zaczynam tutaj od wersetu 15, żebyśmy zobaczyli, że brzemię Pawła nie jest zaledwie rodzajem osobistej pobożności, kiedy mówi on o modlitwie. To jest radykalne wezwanie do miłości wbrew naszej naturze i kulturze. Nie odpłacaj ludziom złem za zło. Czyń zawsze i wszystkim dobro. W 1 Tesaloniczan 5:16 Paweł mówi „Zawsze się radujcie”, co nie ma być rodzajem emocjonalnej reakcji w odpowiedzi na bycie źle potraktowanym albo dlatego, że ktoś jest traktowany lepiej. Może jesteś zraniony. Może pogardzony. Może jesteś w więzieniu niesprawiedliwie. Paweł posiada naprawdę zdumiewający, nadprzyrodzony sposób na życie. Będąc traktowanym źle – odpłacać dobrem za to zło i robić to cały czas radując się. Zawsze. Zawsze czyniąc dobro tym, którzy czynią ci zło, zawsze się radując. To jest niesamowite. Życie w kategoriach “zawsze” i “nieustannie” A potem pojawia się zwrot „Nieustannie się módlcie” (1 Tesaloniczan 5:17). Jeżeli takie życie wydaje ci się trudne, życie w nieustannej modlitwie – to Paweł daje konkretny przykład takiego typu modlitwy w 1 Tesaloniczan 5:18. To nie jest tylko modlitwa „Panie, pomóż”, którą to oczywiście byśmy się modlili cały czas. Panie, potrzebuję pomocy, aby żyć w taki sposób. Ale on kontynuuje i mówi: „Za wszystko dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boga w Chrystusie Jezusie względem was” (1 Tesaloniczan 5:18). Brzemię Pawła nie jest zaledwie rodzajem osobistej pobożności, kiedy mówi on o modlitwie. Nie zapominajmy o dwóch rzeczach związanych z tym kontekstem. Pierwsza to słowa „wszystko” oraz „zawsze”: „Zawsze dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich”. „Zawsze się radujcie”. „Zawsze się módlcie [lub nieustannie]”. „Zawsze dziękujcie [lub za wszystko]”. Drugim spostrzeżeniem związanym z kontekstem jest to, że wydaje się tam pojawiać pogłębienie odpowiedzi na pytanie „Jak? Jak żyć?”. Odpowiedź: zawsze dążcie do tego, co dobre dla wszystkich, nawet jeżeli oni nie czynią dobrze wobec ciebie. Jak? Zawsze się raduj. Znajdź radość w czymś poza tym, jak jesteś traktowany. Jak? Zawsze się módl. Jak? Niech twoim nastawieniem będzie ciągła wdzięczność Bogu. Trzy znaczenia Więc co oznacza „nieustannie się módlcie” w tych kontekstach? Widzę tutaj przynajmniej trzy znaczenia. 1. Duch zależności Po pierwsze, oznacza to, że jest duch zależności, który powinien przenikać wszystko, co robimy. To jest właśnie duch i esencja modlitwy: zależność. Więc nawet kiedy nie rozmawiamy świadomie z Bogiem, to posiadamy głęboką, stałą zależność od Niego. Zależność, która jest wpleciona w samą esencję naszej wiary. W tym sensie się modlimy. Nieustannie odczuwamy ducha zależności i myślę, że tego rodzaju nastawienie leży u podstaw tego co stwarza Bóg, kiedy stwarza On chrześcijanina. 2. Wielokrotnie i często Drugim znaczeniem, które posiada ten zwrot (i myślę, że o to przede wszystkich chodzi Pawłowi w tym fragmencie) jest to, iż nieustanna modlitwa oznacza modlenie się wielokrotnie i często. Opieram to na sposobie, w jaki użył on słowa nieustannie (po grecku adialeiptōs) w Rzymian 1:9. Posłuchajcie, jak używa on tego słowa opisując wyrażenie “nieustannie”. Mówi: „Świadkiem mi bowiem jest on Bóg, któremu służę w duchu moim w Ewangelii Syna jego, iż bez przestanku [adialeiptōs] wzmiankę o was czynię”. To jest właśnie duch i esencja modlitwy: zależność. Możemy być pewni, że Paweł nie czynił wzmianki o Rzymianach w każdej minucie czy sekundzie w trakcie swoich modlitw lub w ciągu każdego dnia, czy też w każdym ze swoich nauczań. Modlił się i mówił o wielu innych rzeczach poza Rzymianami. Ale często czynił o nich wzmianki. Robił to regularnie. Więc on mówi „nieustannie was wspominam”. To nie znaczy, że zawsze, w każdej sekundzie robił o nich wzmianki słowne lub w swoich myślach. Ale to znaczy, że raz za razem, zawsze, wielokrotnie, bez uchybień, kiedy klękam, ja się o was modlę. Myślę, że właśnie to on ma na myśli poprzez „nieustannie się módlcie” – wielokrotnie i często. 3. Pozostając niezłomnymi Trzecią rzeczą, którą wydaje mi się, że on miał na myśli jest to: nie zaniechanie modlitwy. “Nieustannie” oznacza, że nigdy nie znajdziesz się w takim miejscu w swoim życiu, kiedy powiesz, „Modlitwa nie działa. Mam dość. Kończę z modlitwą”. To byłoby całkowitym przeciwieństwem słowa „nieustannie”. To oznacza, „Nigdy tego nie zrób. Nigdy nie znajdź się w takim miejscu”. Więc kluczem do nieustannego radowania się jest ciągła modlitwa – to znaczy zawsze opieranie się na Bogu i częste, wielokrotne wołanie do Niego. Nigdy nie rezygnuj z szukania pomocy u Niego. Wielokrotnie w ciągu dnia przychodź do Niego i rób to często. Spraw, żeby domyślnym stanem twojego umysłu była tęsknota za Bogiem i wdzięczność Bogu. Zdyscyplinowanie w modlitwie Jeszcze jedna, ostatnia rzecz. Myślę, że może okazać się pomocne zwrócenie uwagi na to, iż nieco dyscypliny związanej z regularnymi godzinami modlitwy w ciągu dnia, podtrzymuje przy życiu „nieustanną” modlitwę. Słyszałem od wielu ludzi, że chcą oni modlić się spontanicznie. Zawsze chcą być w duchu modlitwy. Nie potrzebują określonego czasu na modlitwę. Mówią, że takie zachowanie jest legalistyczne. Myślę, że taka postawa jest absurdalna. Myślę, że jest ona niebiblijna i nierealna, jeżeli tylko znamy siebie. Ponieważ to właśnie zdyscyplinowane, regularne godziny modlitwy tworzą w nas takiego ducha, który pozwala nam radować się, godzina po godzinie, spontanicznym chodzeniem z Bogiem. Kluczem do nieustannego radowania się jest ciągła modlitwa. Stary, poczciwy Daniel w Starym Testamencie jest tego wspaniałym przykładem, ponieważ wiemy, że w krytycznie kryzysowych momentach swojego życia ofiarował Bogu krótkie, śpieszne modlitwy: „O Boże, pomóż mi. Zostałem zapytany o coś, na co nie mam odpowiedzi”. Skąd się to u niego wzięło? Księga Daniela 6:10 mówi: “A gdy Daniel się dowiedział, że sporządzono to pismo, udał się do swojego domu, a miał w swym górnym pokoju okna otwarte w stronę Jeruzalemu i trzy razy dziennie padał na kolana, modlił się i wysławiał swojego Boga, jak to zwykle dotąd czynił”. To był jego nawyk. Kontynuował swój nawyk zdyscyplinowanej modlitwy trzy razy dziennie: modląc się i wysławiając „swojego Boga, jak to zwykle dotąd czynił”. Więc chodzi o to, że Daniel żył życiem, które łączyło dyscyplinę – trzy razy dziennie – ze spontanicznymi spotkaniami z Bogiem. I myślę, że tak samo powinno być z nami. Jeżeli mamy nadzieję modlić się nieustannie, dzień i noc tak, jak wzywa nas do tego Paweł, ciesząc się tego rodzaju ciągłą wspólnotą z Bogiem, i tym powtarzającym się przychodzeniem do Niego, to będziemy musieli także zdyscyplinować się wyznaczając konkretne godziny modlitwy. Wykorzystano za zgodą DesiringGod.
Ułóż modlitwę w której podziękujesz Panu Bogu za dar zbawienia.Na jakieś 4 lub 5 linijek Jakie znaczenie wiara ma w życiu człowieka (napisz rozprawkę)
Ojcze nasz, któryś jest w niebie: świece imię Twoje, wierze w Ciebie, Ojca mego jedynego przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja w miom zyciu, obdaz mnie swa miloscia i madroscia. Chleba naszego powszedniego ofiaruj codzien mi. Kieruj na dobra droge, niech czuje ze nie jestem sama. Nie pozwol mi grzeszyc. I odpuść moje winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź mnie na pokuszenie, ale zbaw ode złego. Nie opuszczaj w potrzebie, bo tylko w Ciebie wiesze. Tyś najwazniejszy dla mnie, badz przy mnie zawsze. Chce czuc Cie obok, twa milosc do mnie ktorej tak pragne. Amen Pozdrawiam. marina510 Newbie Odpowiedzi: 7 0 people got help
Dołącz do nas i ucz się w grupie. Pomocy to na jutro.Napisz modlitwę, w której wyrazisz gotowość ofiarowania się bogu.
Opublikowany Zanim przejdę do rozważań filozoficzno-teologicznych, chciałbym wpierw nadmienić, iż artykuł ten ani w żaden sposób nie zamierza negować istnienia Boga, ani tego, że nas słyszy, i że chce, i może nam pomóc. Nie chcę również twierdzić, iż znalazłem jedyną prawdę, a wszyscy inni się mylą! Chcę tylko zadać kilka pytań, nad którymi mało kto się zastanawia, a myślę, że warto, aby każdy z nas miał ten (i każdy inny) temat choć trochę przemyślany. KIEDY BÓG NIE ODPOWIADA Jeżeli się modlisz o konkretne rzeczy, bez wątpienia znasz sytuacje, gdy Bóg „nie odpowiedział”. Jakiegolwiek eufemizmu tutaj użyjesz – fakt pozostanie faktem. Modlisz się zdany egzamin – i nie zdajesz. Modlisz się o zdążenie na czas – i spóźniasz się. Dlaczego? Istnieje kilka quasi – chrześcijańskich mitów które starają się wyjaśnić przyczyny, dla których Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy. Są wynikiem mieszania mądrości ludowej z teoretycznie logicznym rozumowaniem i z religijną interpretacją Biblii. Opisuję je szerzej w tym artykule. W skrócie: Chrześcijanie najczęściej przyczyny nieodpowiedzianej modlitwy każą szukać w nas samych. Albo nie modlimy się wystarczająco długo, albo nie mamy czystych intencji, albo mamy jakiś niewyznany grzech w życiu. Niektórzy uważają, iż modlitwa musi być zgodna z wolą Bożą, aby była wysłuchana, ale czy możemy wtedy mówić o modlitwie z wiarą? Skąd możemy mieć wiarę, skoro nigdy nie możemy być absolutnie pewni, jaka jest ta wola? Co na przykład z uzdrowieniem? Chociaż z większością chorób medycyna sobie jakoś poradziła, przy wielu z nich wciąż można tylko rozłożyć ręce i modlić się o szybki koniec… albo o cud. Właśnie, jak to jest z tymy cudami? Z jednej strony codziennie umiera mnóstwo ludzi, za których uzdrowienie się modliło mnóstwo ludzi; z drugiej – również codziennie spotyka się niewytłumaczone remisje chorób w fazach zupełnie beznadziejnych. Wspomnę tutaj o najlepiej ze znanych mi udowodnionych przypadków. Anita Moorjani została zdiagnzozowana w 2002 roku z chłoniakiem – złośliwym nowotworem układu limfatycznego. Anita próbowała zarówno standardowych jak i niekonwencjonalnych metod leczenia. Choroba się momentami zatrzymywała w rozwoju, lecz w 2006 roku uderzyła z całą mocą i wkrótce doszła do ostatniej, czwartej, fazy. W krótkim czasie nastąpiły przerzuty, niektóre z guzów miały rozmiar piłki tenisowej, i pewnego dnia Anita zaczęła umierać – po kolei wyłączały się kolejne organy w jej ciele, została podłączona do aparatury podtrzymującej życie, i rodzina została poinformowana że to ostatnie chwile Anity i że czas się z nią żegnać. W chwili, gdy to piszę, jest rok 2017, Anita jest zupełnie zdrowa, niedawno napisała drugą książkę (bardzo do obu zachęcam) i można z nią przeczytać i zobaczyć wiele wywiadów. Jest to przypadek bardzo nagłośniony i wyjątkowo dobrze odokumentowany, ale codziennie zdarzają się podobne historie… większość nie tak spektakularnych, z 4. fazy nowotworu, ale czy nieoczekiwane uzdrowienie nie jest zawsze cudem? Jednocześnie jednak codziennie mnóstwo umiera przedwcześnie na choroby. Czyżby Bóg był łaskawy tylko dla niektórych? Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie (Mt 18:19) Dwaj z was? Co za problem. Zachoruje komuś malutkie dziecko, poprosi o modlitwę swoją wspólnotę kościelną, będą modlić się nie dwaj, a setki, tysiące może. No i… dziecko umiera. Gdy Jezus chodził po ziemi, uzdrawiał wszystkich, którzy prosili… i jest to argumentem dla niektórych ruchów religijnych, którzy wierzą, że wolą Bożą jest też zdrowie dla każdego. Jak widać jednak, śmiertelnie chorzy ludzie na ogół umierają, czy się za nich ktoś modli, czy nie. Tak mnóstwo chrześcijan również wierzy. Jak jednak zatem wytłumaczyć wciąż zdarzające się uzdrowienia, z których wiele łamie mnóstwo zasad medycyny i innych gałęzi nauki? Jeśli się obiektywnie spróbujemy zastanowić, w co większość z nas wierzy, może wyłonić nam się tak obraz: Ludzie chorują i umierają, niektórzy zaś – dość rzadko – zdrowieją. Modlitwy zwiększają w jakimś stopniu prawdopodobieństwo wyzdrowienia, cieżko powiedzieć o ile procent, ale chyba niewiele… Dlaczego niewiele? Gdyby moje modlitwy choć miały 10% szanse powodzenia, udałbym się od razu do hospicjum dziecięcego. Jeśli na 100 umierających pacjentów mógłbym uzdrowić 10, byłby to ewenement, o którym głośno by było w mediach! Niestety. Chociaż za większość dzieci w hospicjach ktoś się modli, niemal 100% z nich wkrótce umiera. Na marginesie – mało kto wywołuje u mnie takie negatywne emocje jak „zawodowi uzdrawiacze” – naciągacze organizujący różnego rodzaju tłumne spotkania, religijne bądź nie, na których to stosując proste sztuczki psychologiczne manipulują tłumami, dając ludziom wrażenie uzdrowienia, a sobie – ogromnej gotówki. Dawanie ludziom fałszywej nadziei jest okrucieństwem przekraczającym moje rozumienie. A jeśli nadzieja, którą dają, nie jest fałszywa, dlaczego nikt nigdy z nich nie udał się właśnie do hospicjum dziecięcego? I tutaj pojawia się najtrudniejsze pytanie. Dlaczego do hospicjum tego nie uda się… sam Bóg? Przecież Jego skuteczność w uzdrawianiu wynosi 100%. Może, a jednak nie chce? Przecież jest dobry, no nie? Kilka lat temu mój znajomy, uważający się za ateistę, powiedział coś takiego: Jeżeli Bóg, mogąc uzdrowić chore dzieci, nie robi tego, to musi być niezłym s*********. Zatrzęsło mną wtedy, ale dzisiaj wiem, że kiedy tak mną trzęsię, to znaczy, że tak naprawdę czuję się niepewnie. Ja też tego nie rozumiałem – jak Bóg, będący samą miłością i dobrocią – może odmówić błagającej na kolanach, przerażonej rodzinie? Przy takich sytuacjach słyszymy najczęściej takie „wyjaśnienia”: „To dziecko było potrzebne Bogu w niebie.” Co za bzdura. Bóg mógł stworzyć kolejnego aniołka, jeśli potrzeba Mu było rąk do pracy. Poza tym zgodnie z definicją Boga, Bóg niczego nie potrzebuje. „Być może w przyszłości dziecko to zeszłoby na bardzo złą drogę.” Dlaczego zatem na raka w dzieciństwie nie zachorował Adolf Hitler lub ktoś z jemu podobnych? „Niezbadane są wyroki Boskie.” Najlepiej w ogóle odłóżmy książki, wyłączmy mózgi i wróćmy do epoki kamienia łupanego skoro niczego dowiedzieć się nie możemy! Ja nie pytam o sens istnienia miliardów gwiazd! Bez odpowiedzi na tę kwestię możemy żyć długo i szczęśliwie! Pytam o coś bardzo konkretnego i jest to zarówno temat pojawiający się często w Biblii jak i dotykający każdego z nas wielokrotnie w ciągu naszego życia. Biblia mówi sporo o uzdrowieniu. Podaje mnóstwo przykładów uzdrowienia. Większosć chrześcijan również uważa, że zachęca do modlitw o nie. Dlaczego zatem skuteczność tych modlitw jest… tak niewielka? Religia podaje mnóstwo ludzkich przywar, które powodują, iż Bóg ich modlitw może nie wysłuchać, ale przecież w kościołach często za konkretną osobę modlą się tłumy… czy wszyscy są niegodni, nieczyści? Czy może Bóg stosuje metodę odpowiedzialności zbiorowej? Wśród modlących się jest jeden zły, więc osoba będąca obiektem modlitwy nie zostanie uzdrowiona? Co za bzdura. Bardzo chciałbym móc teraz napisać konkretne i logiczne odpowiedzi, ale nie uczynię tego. Myślę, że – przynajmniej w jakimś stopniu – poznanie tych zagadnień jest częścią misji, którą każdy musi przejść samodzielnie, i niezależnie od tego, czy to, co wiem, jest prawdą czy nie, i tak nikogo nie byłbym w stanie nikogo przekonać. Nakreślę tylko kilka zagadnień i kilka pytań które mnie osobiście pomogły. Od razu nadmienię – owszem, kiedy widzimy kogoś chorego, nie wierzę, by modlitwa „Panie, daj mu zdrowie” została przez Boga odpowiedziana. Jeżeli ktoś twierdzi, że jestem w błędzie, proponuję przejść się jednak do hospicjum, lub chociaż do szpitala i spróbować samemu. Dlaczego jednak cuda się zdarzają i ludzie są uzdrawiani? Albo zadajmy to pytanie w bardziej naukowy sposób: dlaczego zdarzają się sytuacje, gdy następuje remisja choroby w przypadku, gdy medycyna stwierdziła, że choroba jest nieuleczalna? A może… chcesz doświadczyć samodzielnie cudu uzdrawiania? Weź sterylną igłę i ukłuj się, niezbyt głęboko, w palec. Zabolało. Pojawiła się kropla krwi, może więcej niż jedna. Następnego dnia powinien tam się znaleźć mikroskopijny strup. Później on odpadnie, później będzie tam zapewne tylko czerwona kropka, a wkrótce… możesz mieć problemy ze znalezieniem ukłutego miejsca. Uzdrowienie? Jedno pytanie – czy po ukłuciu pomodliłeś/pomodliłaś się o uzdrowienie? Zapewne nie. Odpowiedz – dlaczego? Czy ukłucie po igle wydaje się mniej skomplikowane dla naszego organizmu niż przykładowo infekcja wirusem Ebola? Ciekawe, gdyż z fizjologicznego punktu widzenia wyleczenie infekcji powinno być dla naszego organizmu… prostsze. Na jakiej podstawie kwalifikujemy, które problemy zdrowotne rozwiążemy sami a do których potrzeba cudu? Co w ogóle oznacza „sami”? Czy tak naprawdę mieliśmy jakikolwiek świadomy wkład w leczenie zranienia igłą? Nie bagatelizuj tych pytań! Zastanów się dobrze! W taki sam sposób jak zagoiła się twoja rana, zagoić się może ofiara wypadku samochodowego z wielokrotnymi złamaniami i innymi obrażeniami wewnętrznymi. Tak samo organizm leczy się z infekcji wirusowych i bakteryjnych. Również z nowotworów! Podziały naszych komórek co jakiś czas odbywają się z błędami, wiele z tych błędów powoduje powstanie komórek nowotworowych, jednak komórki takie albo samoczynnie obumierają, albo unieszkodliwia je system odpornościowy. Nasz organizm ma wbudowany mechanizm uzdrawiania. Korzystamy z niego non stop i nigdy nie modlimy się, aby zadziałał – kiedy się zatniemy, wiemy, że rana się zagoi. Wiemy, a może… wierzymy? Kiedy jednak słyszymy od lekarza, że jesteśmy w 4. fazie choroby nowotworowej, jesteśmy przekonani, że sami się nie wyleczymy, że potrzebujemy opieki medycznej, a i tak szansa na uleczenie jest marna i zapewne czeka nas szybka śmierć. Nasze przekonania w kwestii, co jest uleczalne a co nie, nie są na ogół oparte na żaden wiedzy medycznej, a bardziej na… statystkach. Wiemy, że blisko 100% drobnych skaleczeń się leczy bez komplikacji, podczas gdy blisko 100% ludzi zdiagnozowanych z 4. fazą raka nie przeżywa następnych kilku lat. Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stani (Mk 11:23) Zdarzają się jednak przykadki, gdy przez niewielkie zadraśnięcie wkrada się jakiś mikroorganizm który prowadzi do śmierci… i, co ciekawsze, zdarzają się również całkowite remisje końcowych faz raka. Nie modlimy się o małe ranki, tak samo jak nie modlimy się, aby odkręcony kran wypuścił strumień wody a przekręcony w stacyjce kluczyk spowodował uruchomienie silnika samochodu (może w Polsce ten ostatni przykład nie jest najlepszym, wybaczcie). Nie modlimy się, gdyż wiemy, albo wierzymy, że znamy zasady rządzące tym światem na tyle, by wiedzieć, co się stanie. O ile jednak o wiele łatwiej zrozumieć, dlaczego możemy od samochodu oczekiwać jazdy niż lotu, zrozumienie, dlaczego organizm leczy jedne problemy a nie inne, a konkretniej – leczy te same problemy u jednych ludzi a nie u innych, wciąż wykracza poza nasze możliwości i nikt nie gwarantuje, że to kiedykolwiek się zmieni. Wszyscy niemal chrześcijanie często cytują fragmenty takie jak ten: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7:7) A co z tym? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. (J 14:12) Albo z tym? Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. (Mk 16: 17-18) Chrześcijanie podzieleni są bardzo w opiniach na temat rozumienia tych fragmentów, zwłaszcza tego ostatniego. Wielu uważa, że odnoszą się one tylko do wybranej grupy ludzi bądź też że są źle przetłumaczone lub nawet w ogóle nie powinny się w Biblii znajdować. Zauważmy jednak, że na ogół te cytaty są podawane z zupełnym pominięciem kontekstu. W Łk 22:36b Jezus mówi „Kto nie ma miecza, niech sprzeda płaszcz, a go kupi.„. Czy to się odnosi do nas? Czy Mt 7:7 odnosi się nie do nas? Nie mówię czy tak, czy nie, tylko zwracam uwagę, że religia nam niemal nigdy nie przytacza kontekstu. Każe nam wierzyć, iż podana nam interpretacja jest poprawna. (na zielono – wywody na temat zdrowia i uzdrawiania, pomiń ten fragment spokojnie gdyż nie należy do meritum artykułu) Ciekawe są słowa „Jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić” – ilu wierzących w Chrystusa z wiarą wychyli szklankę z roztworem cyjanku potasu? Niewielu. A co z kieliszkiem wódki? To również trucizna, i zabija codziennie tysiące ludzi na całym świecie. A co z wysoko przetworzoną żywnością, co z piciem wody z kranu lub oddychaniem w centrach miast? Nieustannie dostarczamy naszemu organizmowi mnóstwa trucizn, jednak w większości przypadków nasz organizm sobie z nimi radzi bez problemu. Jedni palą papierosy przez 50 lat i umierają ze zdrowymi płucami, inni dostają raka płuc choć nigdy nie wypalili ani jednego papierosa. Nasza wiedza oparta jest na statystykach, ale statystyki dotyczą większości, pojedyncze przypadki wymykają się wszelkiej wiedzy i organizm nieustannie dokonuje uzdrawiania na wielu poziomach! Pytanie – dlaczego czasami się poddaje? Zachęcam raz jeszcze do przeczytania książek Anity Moorjani. Spłycę teraz jej przesłanie, być może nawet wypaczę, ale to tylko moja interpretacja – Anita wierzy, że choroba, którą dostała, była wynikiem życia wbrew sobie, życia w stresie i udawaniu kimś, kim nie była, i kiedy to zrozumiała, pozbyła się stresu, i organizm się błyskawicznie uleczył. Czy może każda choroba jest taką informacją, którą wysyła nam organizm? Czy może każda choroba, której przesłanie zrozumiemy, może być przez nasz własny organizm uleczona? Czy może… Bóg dał nam moc samouzdrawiania i my mamy ją odkryć, i dlatego proszenie Go o to nie ma sensu? To tylko propozycja. Czy prawdziwa? Jeżeli nawet, to zapewne nie zawsze. Chorują i malutkie nieświadome dzieci. Nie są znane mi też przypadki uleczenia chorób genetycznych typu zespół Downa. Nie słyszałem o odrośnięciu amputowanej kończyny. Czy nasza moc jest ograniczona? Nie wiem. Wielkie cuda dzieją się bardzo często – jeśli nie najczęściej – a może i wyłącznie – z dala od kamer i wszelkiego rozgłosu. Anita Moorjani została popularna lata po wydarzeniu, niemal przypadkiem, ile podobnych wypadków pozostaje w ukryciu? Być może i uzdrawiane są choroby genetyczne? Siła naszego organizmu i wiary jest wyjątkowo skutecznie widoczna przy badaniach nad placebo. Bardzo często pacjenci leczeni „niczym” osiągają lepsze wyniki niż leczeni rzeczywistymi lekami! Można powiedzieć, że Bóg już odpowiedział na modlitwy o uzdrowienie, bo dał nam mechanizmy naprawcze organizmu, tylko my nie wiemy jak je uruchomić albo tak katujemy swoje ciała niezdrowym style życia, że ono nie ma już sił na samonaprawę. Tezą tego artykułu, wbrew tytułowi, odpowiedzenie na temat „dlaczego Bóg nie odpowiada na wszystkie modlitwy”. Jest nim proste przedstawienie dwóch faktów: Bóg nie odpowiada na wszystkie modlitwy Odpowiedzi, jakie daje nam religia na to pytanie, są zawsze nielogiczne, manipulacyjne i w ogóle… pozbawione sensu. Jeżeli istnieje jakaś konkretna, prawdziwa odpowiedź na to pytanie to… musi być to twoja, indywidualna odpowiedź i musisz znaleźć ją samodzielnie. Z innej beczki: zawsze zastanawiał mnie ten werset: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą. (Łk 11:13) Jezus opowiada tutaj historię człowieka, który nachodzi znajomego w nocy i prosi o pożyczenie chleba. Dowodzi, że skoro ludzie odpowiadają na prośby, czy to z dobroci czy „na odczepnego”, Bóg tym bardziej odpowie tym, którzy Go proszą. To z tego fragmentu pochodzi jeden z najczęściej cytowanych na świecie fragmentów Biblii „szukajcie a znajdziecie” (w. 9). Cytowany jednak Łk 11:13 ma jednak coś zastanawiającego. Fragment mówi przecież o rzeczach materialnych… czyli jednych z najczęstszych i najbardziej oczywistych intencji… a co daje Ojciec z nieba? Ducha Świętego. Ja proszę o milion w środę, milion w sobotę, a dostaję Ducha Świętego? Moim zdaniem ten fragment świetnie uzupełniany jest przez Jakuba: Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. (Jk 1:5) Czy wiesz, co to jest pokutowanie? Powszechnie uważa się, że to coś w rodzaju umartwienia za popełnione grzechy. Pokuta jest jednak rzadziej używanym synonimem nawrócenia się i pochodzi z Biblii. Dzisiejsze tłumaczenia na ogół używają tłumaczenia „nawracać się„, jednak przykładowo Biblia Gdańska preferuje „pokutować„: A mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się królestwo Boże: Pokutujcie, a wierzcie Ewangielii. (Mk 1:15, BG) W oryginale użyte jest słowo „metanoiete„, które jest zlepieniem „meta” – „poza”, „na” (jak w zdaniu „wymienić coś na nowe”) oraz „nous” oznaczającego umysł. Metanoja oznacza zatem zmianę umysłu, a prościej – zmianę myślenia, zmianę zdania. Nie ma to nic wspólnego ze smutkiem i biczowaniem się. Wiele lat byłem przekonany, że Biblia przede wszystkim zajmuje się tym wszystkim, co robimy; przełomem w moim życiu było uświadomienie sobie, że Biblia przede wszystkim skupia się na tym, jak myślimy. To człowiek wierzący otrzymuje to co chce, nie człowiek zachowujący się poprawnie! Nie to, co wchodzi do człowieka, czyni go nieczystym, ale to co, wychodzi – złe myśli! (Mk 7:15-21) Nasze główne zadanie do przemienianie umysłu! (Rz 12:22) Z doświadczenia swojego i znanych mi ludzi wyłania się coś takiego: Bóg w pierwszym rzędzie odpowiada na modlitwy o zmianę myślenia. Jakub w wyżej cytowanym fragmencie używa słów nie pozostawiających wątpliwości: proszący o mądrość NA PEWNO ją otrzyma! Czy Bóg może w ogóle nie odpowiada na nasze prośby materialne, gdyż dał nam wystarczająco zasobów, abyśmy sami potrafili je spełnić? Wielu tak uważa. Ten akapit oburzy niejednego – ale pamiętaj – ja tylko gdybam, tylko stawiam pytania – być może Bóg nie uzdrawia dzieci w hospicjum, bo stwarzając nas dał nam wystarczające zasoby do medycznego leczenia innych, albo do bycia uzdrowionym i uzdrawiania innych, tylko w nie nie wierzymy albo nie chce nam się zadać trudu by je odkrywać i pielęgnować? Niezależnie jak odpowiesz na te pytania, musisz przyznać, iż większość ludzi nie korzysta z tego, co ma, nawet w połowie tak dobrze, jak mogliby. Mam na myśli głównie… nasze mózgi. Większość ludzi jest w stanie nauczyć się niemal czegokolwiek aby móc zmienić pracę na lepszą lub otworzyć własną firmę, jednak mało kto to robi – większość narzeka, źe jest źle. Prostszy przykład – większosć narzekających na nadmierną wagę odwraca właściwe proporcje jedzenia i aktywności fizycznej, jednak wciąż obwinia swój organizm, nie siebie. Faktem jest, dzisiejszy świat raczej nie zachęca nas do kreatywnego myślenia. Szkoła w której nikogo nie ineresują nasze zainteresowania i najlepiej oceniani są ci, co bezmyślnie wszystko wykują. Praca, w której najczęściej obowiązuje zasada „chcesz pracować w spokoju, nie wyprzedzaj szefa w rozwoju”. Państwu, nie oszukujmy się, najbardziej zależy na ludziach nie kwestionujących niczego, regularnie pracujących i płacących podatki. A religia na ogół wszelkie przejawy myślenia traktuje mniej lub bardziej otwarcie wręcz jako zbrodnię. DOSTANIESZ! Olśnienie – Duch Święty – mądrość – zmiana myślenia – nawrócenie – jeżeli o to będziesz prosić Boga, bez żadnych dodatkowych warunków to dostaniesz. Nie musisz coś robić lub czegoś nie robić, chodzić do określonego kościoła ani wpłacać na biednych w Afryce. Proś, jeśli chcesz. Ale czy na pewno chcesz tego? Czasem zmiana myślenia pociągnie za sobą ogromne zmiany w życiu, czasem tylko zmianę miejsca pracy, czasem aż kraju zamieszkania… czasem zmianę przyjaciół, czasem aż rodziny. „Większość tych ludzi nie jest gotowa do odłączenia. A wielu z nich jest tak bezwładnych, tak beznadziejnie zależnych od systemu, że będą walczyć w jego obronie.„. Ten cytat pochodzi z Matrixa, ale ma też świetne zastosowanie przy procesie odłączania się od religii. Nie chcę tego tekstu podsumować stwierdzeniem, iż Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy, bo nie jest to prawdą. Wierzę natomiast że prawdą jest stwierdzenie, iż niedorzecznością jest proszenie Go o coś, co dał nam już w momencie narodzin! (ostatnia edycja – 7 października 2021)
NKld. hudg9va8ug.pages.dev/3hudg9va8ug.pages.dev/39hudg9va8ug.pages.dev/13hudg9va8ug.pages.dev/93hudg9va8ug.pages.dev/70hudg9va8ug.pages.dev/28hudg9va8ug.pages.dev/7hudg9va8ug.pages.dev/27
napisz modlitwę w której powiesz o nich bogu